I MIEJSCE
Urszula Kaciuba, lat 15
Stosunki polsko-żydowsko-ukraińskie
na terenie Wielkich Oczu
Wielkie Oczy to miejscowość leżąca obecnie w woj. podkarpackim, powiecie lubaczowskim. W skład gminy, której Wielkie Oczy są siedzibą, wchodzą następujące miejscowości: Kobylnica Wołoska, Kobylnica Ruska, Potok Jaworowski, Łukawiec, Majdan, Bihale, Skolin, Żmijowiska, Wólka Żmijowska. Gmina zajmuje obszar 147 km2 i ma charakter rolniczy.
Miejscowość wywodzi swoją nazwę (wg legendy) od istniejących tu niegdyś dwóch wielkich stawów wyglądających jak oczy. W tłumaczeniu na język żydowski nazwa brzmi "Wilkocz" albo "Wielkaczi", a na język ukraiński - "Wełyki Oczi".
Obecnie Wielkie Oczy to wieś, ale centrum życia gminy, gdzie widoczne są ślady przeszłości. Upamiętniają one czasy świetności Wielkich Oczu. Są również dowodem zgodnego współżycia mieszkających tu ludzi trzech narodowości: polskiej, żydowskiej i ukraińskiej. Osadnictwo takie podyktowane zostało kilkoma względami, m.in. położeniem geograficzno-handlowo-strategicznym.
Początki Wielkich Oczu są różnie ujmowane. Niektóre źródła wskazują na wiek XIV, inne na XVI. Miejscowość przechodziła w posiadanie różnych rodzin. Jeden z właścicieli - rotmistrz Andrzej Modrzewski uzyskał dla Wielkich Oczu od króla M. Korybuta Wiśniowieckiego w 1671 r. prawa miejskie, wraz z licznymi przywilejami, m.in. targów w każdy czwartek i trzech jarmarków w roku. Spowodowało to rozwój handlu (czemu sprzyjało też położenie Wielkich Oczu na szlaku z Jaworowa do Jarosławia), a tym samym osiedlanie się tutaj rodzin żydowskich. Odnotowano, że w 1717 r. Żydzi mieszkający w Wielkich Oczach płacili podatek, tzw. pogłówne w wysokości 772 zł, a przeszło 40 lat później społeczność żydowska tworzyła tu znaczną gminę żydowską. Znany był ówczesny rabin tej gminy Mordechaj syn Szmuela z Kutna, który zasłynął jako autor traktatu religijnego "Królewska Brama".
W 1799 r. w Wielkich Oczach znajdowało się 179 domów i 1087 mieszkańców, wśród nich było 402 Żydów.
Liczba ta zwiększyła się w 1880 r. do 996. Polaków było 589 a ludności ukraińskiej 388. W XIX w. w miasteczku rozwinął się handel, który prowadzili głównie Żydzi, stanowiący wtedy około połowę mieszkańców. Wśród placówek handlowych znajdowały się dwie garbarnie, dwie cegielnie, młyn parowy, rzeźnia, 4 gorzelnie.
W 1866 r. w wyniku pożaru spłonęło 15 zabudowań należących do Żydów, a to co pozostało rozgrabiono (prawdopodobnie grabieży dokonali mieszkający po sąsiedzku Ukraińcy). Po raz kolejny doznali Żydzi strat w 1910 r., kiedy to ksiądz grecko-katolicki podburzył chłopów, a ci poturbowali kilku Żydów i zniszczyli własność żydowską. Incydent zażegnany został dopiero po przybyciu policji. Pod koniec wieku wielu Żydów wyemigrowało głównie do Ameryki w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Liczba ich zmniejszyła się do 862, zaś ogólna liczba wzrosła: wynosiła 2037. W 1910 r. wzniesiono przy rynku synagogę.
W pierwszych dniach I wojny światowej Wielkie Oczy zostały zajęte przez Rosjan. Obrońcy miasteczka zastrzelili rosyjskiego zwiadowcę. Jak się później okazało był nim pobożny Żyd, któremu na prośbę oficera rosyjskiego urządzono uroczysty pogrzeb. W czerwcu 1915 r. Rosjanie ustępując przed armią niemiecką podpalili zabudowania Wielkich Oczu, głównie przy rynku. Spłonęły wtedy również synagoga i cerkiew. Po I wojnie liczba mieszkańców Wielkich Oczu zmalała o 25%. Przy ogólnej liczbie ludności 1552 Polaków było 768, Żydów 487, a Ukraińców 297.
W 1925 zreorganizowano szkolnictwo i utworzono 7-klasową państwową szkołę podstawową, Uczęszczały do niej dzieci polskie, żydowkie i ukraińskie (w liczbie 200). Przystąpiono również do odbudowy spalonych świątyń - synagogi i cerkwi. Środki na odbudowę synagogi przekazali Żydzi emigranci, byli mieszkańcy Wielkich Oczu.
W okresie międzywojennym między mieszkańcami Wielkich Oczu nie dochodziło do większych konfliktów. Te trzy kultury współistniały ze sobą. Szanowano się wzajemnie, odwiedzano, obchodzono wspólnie ważniejsze święta, witano uroczyście przybywających dostojników duchownych.
Przed II wojną światową - jak wspominają starsi mieszkańcy Wielkich Oczu - Żydzi zajmowali się handlem. Prowadzili około 30 sklepów. Były to sklepy wielobranżowe (gdzie dominowały artykuły spożywcze), z ozdobami, pasmanterią, sklepy ze skórami na buty. Przy wejściu do każdego sklepu u drzwi wisiał dzwonek, który informował o przybyciu klienta. Sprzedawca mógł być bowiem nieobecny, gdyż sklepy były urządzone w domach żydowskich. W sklepach można było kupować na kredyt. Mówiono wtedy "na książeczkę". Oczywiście dług należało później zwrócić i oddać też procent - najczęściej coś z domu, np. kurę, jajka, itd.
Oto nazwiska kilku Żydów i ich zajęcia:
Giecyl - skupował krowy i dostarczał je do Jaworowa
Weiss - prowadził sklep z pasmanterią i ozdobami
Klang - sklep z pasmanterią
Taler - sklep spożywczy
Tandałaj - sklep odzieżowy (był krawcem)
Halper - krawiec
Just - właściciel karczmy
Majus - sklep z kapeluszami
Kunio - rzeźnik
Jukiel - rzeźnik (handel odważny)
Małka - mały sklepik spożywczy
Srulka (przezwisko?) - sklep metrażowy z materiałami
oraz
Brener - zarządca lasów dziedzica
Blaiberg - nauczyciel
Tadeusz Grinzajd - lekarz
Kilhawer - był właścicielem pola, pracowali u niego Polacy i Ukraińcy
Łypa - należał do biednych Żydów (nosił wodę bogatym - w ten sposób zarabiał na życie)
W Wielkich Oczach były trzy mleczarnie żydowskie. Żydzi zajmowali się też rzemiosłem. Prowadzili 2 duże zakłady krawieckie - przyjmowali Polaków na naukę szycia. Istniały również 2 piekarnie. Pracowali w nich wyłącznie Żydzi. Wypiekano bułki, tzw. "lejki", chleb i bułki słodkie. Żydzi roznosili je osobiście po domach (szli tam, gdzie wiedzieli, że otrzymają zapłatę za towar lub coś w zamian, np. mleko). Prowadzili również handel obwoźny artykułami spożywczymi. Wynajmowali do tego celu chłopów z wozem i koniem (sami Żydzi koni nie hodowali).
Ponieważ Żydzi w domach nie zabijali zwierząt, uboju dokonywano w rzeźniach, tzw. "jatkach". Było ich 4 i tyle samo karczm. Żydzi prowadzili karczmy. Najczęściej podawali gościom trunki (przybywający przynosili ze sobą przekąskę).
Dzieci polskie i żydowskie chodziły razem do szkoły. Wszystkie lekcje były wspólne, prócz religii. Żydzi nie brali udziału w lekcji religii, przed jej rozpoczęciem opuszczali klasę. Oprócz tej były w Wielkich Oczach dwie szkoły żydowskie - tzw. "Hajder". Uczono tam prawdopodobnie religii.
Żydzi wspomagali biedniejszych od siebie.
Łaźnię prowadził Żyd o imieniu Mojsiu. Polacy chodzili tam kąpać się za opłatą. Był to drewniany budynek - stał na "Pasterniku" - za synagogą. Wewnątrz była drewniana studnia na korbę. Obok studni znajdował się basen - "kuszer" - tylko dla Żydów. Dla Polaków przeznaczone było oddzielne pomieszczenie, w którym stały drewniane wanny. Gorącą wodę czerpano z kotła (szła z niego para). Obok znajdowało się około 8 drewnianych schodów. Siadano na nich - było to coś w rodzaju sauny. Wewnątrz panował półmrok, paliła się bowiem tylko jedna lampa naftowa. Polacy korzystali z kąpieli w sobotę wieczorem po "szabacie" (przed niedzielą). Żydzi kąpali się w piątek. Po południu zaczęli bowiem obchodzić święto "szabatu". W czasie jego trwania sami nie wykonywali żadnych prac. Zastępował ich w tym tzw. "goj", którego wynajmowali i płacili mu za pracę. W sobotę spożywali zawsze m.in. rosół z kury z kartoflami. Jedli również mięso cielęce, ale tylko przednią część, tylną - sprzedawali. W czasie szabatu modlili się w Bóżnicy - potem już w domach świętowali sami (w rodzinach). W czasie świąt - wypadały one prawdopodobnie w październiku - niestety trudno było określić jakie to były święta - Żydzi modlili się "kuczkach", przypominały one nasze "letnie kuchnie". Ściany zrobione były z tyk fasoli. W czasie świąt korzystali z innych naczyń niż te, które używali w dni powszednie.
W czasie świąt obchodzonych wiosną Żydzi spożywali tzw. "macę". To duży cienki placek z dziurkami pieczony na zakwasie.
W sobotę wieczorem urządzano również żydowskie wesela, tzw. "mazałtop". Zaśubiny odbywały się w Bóżnicy lub obok niej pod rozkładanym dachem w rodzaju parasola. Przy wychodzeniu stamtąd - zgodnie ze zwyczajem - tłuczono szklanki. Skromne przyjęcie dla rodziny odbywało się w domu. Pito ćwiartkę wódki, jedzono kurę lub gęś (w zależności od zamożności), nie było też wyboru ciast. Zwykle pieczono jedno ciasto przypominające ciemny piernik.
Panna młoda miała na głowie koronę, ubrana była w białą długą suknię. Pan młody miał na sobie czarne ubranie, a na głowie coś w rodzaju melonika. W czasie przyjęcia nie grała muzyka. Goście sami śpiewali i tańczyli.
Smutną uroczystością był pogrzeb. Zmarły żydowski nie leżał w trumnie, ciało jego owijano białym prześcieradłem. Nieboszczyka niesiono na "marach" (noszach) na okopisko czyli cmentarz żydowski i zakopywano w grobie. Towarzyszący zmarłemu w ostatniej drodze modlili się nad grobem. Na cmentarz nie mogła wejść wdowa lub wdowiec po aktualnie grzebanym zmarłym. Zostawali oni przed bramą. W pogrzebach nie brały udziału dzieci.
W Wielkich Oczach oprócz dużego folwarku był jeszcze mały, znajdował się on w lesie w pobliżu Majdanu "korczunku". Obok wybudowano czworak - duży drewniany budynek, kryty czerwoną dachówką, w którym mieszkali robotnicy. Stanowili oni 5 rodzin. Byli to: Mroczkowscy, Trelowie, Barczykowie, Szalowie i Szuszkiewicz. Inne zabudowania, to: duża drewniana stajnia i stodoła. Budynki gospodarcze nosiły nazwę "gumna". Całością prac w folwarku zarządzał Żyd Strazberg.
W 1925 w Wielkich Oczach odbudowaną spaloną cerkiew grecko-katolicką pod wezwaniem św. Mikołaja Cudotwórcy, która służyła rodzinom ukraińskim (było ich około 45). Ukraińcy czy Rusini, jak ich zamiennie nazywano, pracowali na roli. Mieszkańcy Wielkich Oczu chodzili do kościoła i do cerkwi. Zawierano sporo mieszanych małżeństw. Dzieci z takich małżeństw chrzczono w kościele lub cerkwi. W zależności od wyznania ojca lub matki - dziewczynki szły za matką, synowie za ojcem (jeżeli matka była greko-katoliczką - córki chrzczono w cerkwi, jeżeli była wyznania rzymskiego - wtedy w kościele. Podobnie postępowano z chłopcami). W rodzinach obchodzono na równi święta łacińskie i grecko-katolickie, odwiedzano się wzajemnie i składano życzenia.
19.I. greko-katolicy obchodzą święto "Jordan". Tego dnia w Wielkich Oczach wychodziły dwie procesje z chorągwiami i obrazami - jedna z cerkwi, druga z kościoła. Obie spotykały się na rynku "kłaniały się sobie sztandarami", księża witali się. Dalszą drogę do rzeki Groń odbywały razem by wspólnie poświęcić wodę.
Dobre stosunki utrzymywały się za czasów ukraińskiego księdza Eustachego Cepińskiego. Przyjeżdżał on do Wielkich Oczu w czasie świąt i uroczystości z pobliskich Żmijowisk, tam bowiem była parafia grecko-katolicka i cmentarz.
Konflikty rozpoczęły się w czasie II wojny światowej (1941-1942). Prowokatorami byli w dużym stopniu duchowni grecko-katoliccy. Konflikt zaognił się za księdza Tarasewicza i księdza Halinki. Doprowadzili oni do różnicowania się ludności i wzajemnego odcinania się. Pamiętny jest incydent mający miejsce przy figurze św. Jana. Z inicjatywy księdza ukraińskiego wzniesiono tam kopiec mówiąc, że Ukraińcy zakopali w nim "polskie kajdany". W późniejszych latach Wielkie Oczy były kilkakrotnie atakowane przez oddziały UPA, które dokonywały mordów na ludności polskiej. Miały one na celu pozbycie się Polaków.
W nocy z 20 na 21 lipca 1944 r. na Wielkie Oczy napadły sotnie UPA "Zaliźniaka" i "Kruka" lub "Jastruba" podpalając drewniane zabudowania należące do Polaków. Dokonano też rabunku mienia. Ocalała ludność schroniła się w kościele, gdzie przetrwała do świtu, mimo ataku upowców. O świcie Polacy opuścili swoje ojcowizny i uciekli do Radymna "za San".
Uciekając z ziem zajętych przez Niemców w 1939 r. wielu Żydów zatrzymało się w Wielkich Oczach. Część z nich znalazła tu zatrudnienie, część uciekła dalej na wschód. Niektórzy mieszkańcy otrzymali karty tożsamości określające ich narodowość, oznakowane literami P - Polacy, U - Ukraińcy, J - Żydzi.
Władzę administracyjną przekazali Niemcy miejscowym Ukraińcom. Rozpoczęły się też prześladowania Żydów. Brali w nich po części udział Ukraińcy - dotychczasowi współmieszkańcy, sąsiedzi Żydów - współpracujący z Niemcami.
10 czerwca 1942 Żydów z Wielkich Oczu wywieziono do getta w Krakowcu i Jaworowie. Wcześniej zgromadzono ich na rynku i usadzono w kręgu. Pilnowano, by nikt się nie oddalił. Żydzi opuszczając swoje domostwa mogli zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy - tyle, ile zdołali unieść. Drogę do getta odbyli Żydzi piechotą, jedynie osoby stare i dzieci przewieziono furmankami. Ogółem wywieziono wtedy z Wielkich Oczu 422 Żydów, około 100 uciekło do lasów, tych ukraińska policja miała odnaleźć i dołączyć do pozostałych. Schwytanych jednak rozstrzeliwano. Również i tym, którzy przetrwali wojnę i próbowali powrócić do Wielkich Oczu nie było to dane. Zostali zabici. Opuszczone przez Żydów domy (96) opieczętowano, następnie przekazano wraz z wyposażeniem przesiedleńcom ukraińskim.
W Wielkich Oczach czas nie zatarł wszystkich śladów przeszłości. Zachowały się one w zabudowie, tablicach pamiątkowych i pamięci ludzi. Są świadectwem współistnienia ludzi różnych kultur, wzajemnego szacunku i tolerancji. Dawna wielokulturowość widoczna jest głównie na rynku, gdzie w bliskiej odległości znajdują się świątynie: rzymsko-katolicki kościół, grecko-katolicka cerkiew i żydowska synagoga. Dwie ostatnie, zamienione po wojnie na magazyn - zapomniane niszczeją.
W ostatnim czasie podejmowane są inicjatywy mające na celu zabezpieczenie przed dalszym niszczeniem obiektów należących w przeszłości do Żydów. Inicjatorem ich jest pan Majus - którego przodkowie mieszkali w Wielkich Oczach. Usiłuje on przy wsparciu swoich rodaków zebrać środki finansowe dla ratowania pozostałości kultury żydowskiej na tym terenie. Sfinalizowanie tych zamierzeń byłoby lekcją historii dla przyszłych pokoleń.